Archiwum kategorii: PLENER

POZDROWIENIA Z CZERWONEJ PLANETY

Nie trzeba lecieć na Marsa z Mattem Damonem, żeby poczuć się jak kosmonauta. Wszystko dzięki projektowi Freedomes, których kopuły wykorzystała w Szczecinie Kids Arena . Oczywiście nie obeszło się bez pomocy sił natury, która zafundowała nam taki spektakl na niebie:

DSC04591_1200PB

DSC04588_1200PB

DSC04587_1200PB

A gdyby ktoś miał wątpliwości, to naprawdę było w Szczecinie ;)

DSC04598_1200PB

KAPLICZKA NA KOŃCU ŚWIATA

Jadąc drogą z Chojny do Cedyni, za Orzechowem wprawny obserwator zauważy samotne drzewo pośrodku wzgórza. Szczególnie malowniczo prezentuje się wiosną, wśród żółtych kwiatów rzepaku. Ten sielski wstęp nie pasuje jednak do mrocznej historii tego miejsca…
Legenda głosi, że drzewo na wzgórzu jest jedyną pozostałością po osadzie Waldensów, którzy przed wiekami uprawiali okoliczne pola. Waldensi to grupa chrześcijan, tak zwani „ubodzy z Lyonu”, którzy sprzeciwiali się władzy i bogactwu Kościoła. Potępieni przez papiestwo, ekskomunikowani i prześladowani przez inkwizycję. Żyli w hermetycznej wspólnocie, nie pozostawiając po sobie żadnych namacalnych dowodów. Poza wzgórzem i drzewem…
Ale skąd kapliczka?
Współczesna historia tego miejsca zaczyna się w 1999 roku. Wtedy została uprowadzona sześcioletnia dziewczynka – wnuczka okolicznego przedsiębiorcy, który prowadził uprawy na okolicznych polach. Porywaczami okazali się jego pracownicy, którzy chcieli się szybko wzbogacić o ćwierć miliona niemieckich marek. Pomimo chęci zapłaty okupu i zapewnienia im (przez policję) bezkarności, porywacze trafili za kraty – każdy z innego powodu. Okazali się być profesjonalistami niczym chłopaki z „Gangu Olsena”. Dziewczynka wróciła do domu cała i zdrowa, a dziadek w podziękowaniu dla Matki Boskiej Lubiechowskiej za odnalezienie dziecka i okazane łaski wybudował kapliczkę. Tak właśnie dwie smutne historie łączą się w tym miejscu…

Warto się jednak tam wybrać o zachodzie słońca, żeby móc podziwiać takie widoki:

Mapa Google

PLAŻA NAD ZALEWEM

Jako cel turystyczny Zalew Szczeciński kojarzy się raczej mało pozytywnie. Ale gdyby się dobrze zastanowić, to ciężko znaleźć wytłumaczenie dla tego stanu rzeczy.

W nie tak odległej przeszłości, gdy istniała linia kolejowa do Trzebieży, szczecinianie tłumnie odwiedzali tamtejsze plaże. Później wszystko się zmieniło. Dziś, pomimo zdecydowanej poprawy czystości wód i rozwoju bazy turystycznej, bez problemu można znaleźć miejsca kojarzące się raczej z końcem świata, niż z półgodzinną wyprawą z centrum miasta.

Co Wam przychodzi do głowy widząc ten obrazek? Czyż nie jest to jakaś bezludna wyspa?

DSC09811_1200PB

 

TRZY MINUTY PO BURZY

DSC09760_1200PB

Nie od dziś wiadomo, że Szczecin leży nad morzem. Nawet gdy pogoda nie sprzyja, warto zaryzykować i nawet na godzinkę wyskoczyć – akurat na zachód słońca :)

Przy okazji zobaczyć coś nowego – np. nowoczesną architekturę w Pobierowie. Widzieliście?

DSC09788_1200PB

 

Koniki Polskie i kudłate krowy

Pierwszy w tym roku długi weekend za nami. Pora wracać do pracy, ale nie martwcie się – za pięć dni znowu będzie sobota ;) Dla lubujących się w aktywnym wypoczynku, mam kilka pomysłów na fajne spędzenie czasu za miastem. Na początek spotkanie z naturą – w Parku Natury Zalewu Szczecińskiego.

Około godziny jazdy samochodem ze Szczecina – w zasadzie „na końcu świata” jest wioska Czarnocin. Kiedyś był tam dwór i folwark należące do pruskiego barona, później ośrodek szkoleniowy SS i Wehrmachtu, a po wojnie PGR. Dalsza historia jest szablonowa – PGR upadł a z nim cała reszta…

Ponieważ w przyrodzie występuje skomplikowany łańcuch zależności, jego przerwanie doprowadziło do zachwiania równowagi w ekosystemie. Zaprzestanie wypasu zwierząt spowodowało szybką ekspansję traw i trzcin na podmokłym terenie Łąk Skoszewskich. To z kolei spowodowało ucieczkę ptaków, które nie mogły sobie znaleźć miejsc lęgowych. Odleciały więc czajki, rycyki, kszyki, krwawodzioby a wraz z nimi kolejne ogniwa tego łańcucha.

Dzięki wysiłkom Stowarzyszenia na Rzecz Wybrzeża, Urzędu Morskiego w Szczecinie i Nadleśnictwa Goleniów udało się przywrócić równowagę ekosystemu. Sprowadzono „naturalne kosiarki do trawy” w postaci krów i koni.

Nie są to jednak pierwsze lepsze konie i krowy. Nie są to zwierzęta hodowlane, tylko dziko żyjące Koniki Polskie oraz szkockie wyżynne Scottish Highland – czerwone, długowłose, rogate krowy :)

Myślę, że obrazki bardziej przemówią do wyobraźni, niż nudny opis, więc zapraszam do galerii. Dodam tylko, że warto się tam wybrać niezależnie od pory roku. Można sobie zrobić jednodniowy wypad samochodem lub motorem (choć wtedy sugeruję teren parku zwiedzić pieszo). Można też skorzystać z dostępnej bazy noclegowej i zostać na weekend, albo też zrobić wycieczkę rowerową – np. z dworca PKP w Wolinie przez Czarnocin do Goleniowa. Wprawni bikerzy mogą oczywiście pokonać cały dystans od Szczecina i z powrotem, ale wtedy za mało czasu może pozostać na obcowanie z naturą. A uwierzcie, że warto zwolnić i nacieszyć się wolnością…

HYDRIERWERKE PÖLITZ AG Z JACKIEM BONECKIM

Przeleciała mi przez głowę taka myśl – cytat z Adasia Miałczyńskiego:
„Znowu drugi. (…) ciągle drugi. Nawet jak gdzieś pierwszy byłem, czułem się jak drugi…”
Taka ulotna jak błyskawica, która jednak szybko wywołała uśmiech na twarzy – bo nie o numerki tu chodzi ;) A o co?

Pochwalę się – kolejny raz jako fotograf trafiłem na „pudło”. W VII Szczecińskim Konkursie Fotograficznym „Szczecin – kadry drugie” zająłem drugie miejsce. Jednak najważniejsza w tym wszystkim była możliwość spędzenia czasu z fantastycznymi ludźmi. W szczególności z Jackiem Boneckim, który poprowadził warsztaty dla laureatów konkursu. Jak na podróżnika przystało, zabrał nas w krótką, ale treściwą, podróż przez podpolicką dżunglę – pozostałości Hydrierwerke Pölitz AG.

Poniżej nagrodzona fotografia i relacja z wyprawy do ruin fabryki:

DSC02678_1200PB